Trzask
zamykanego bagażnika uświadomił mi, że to działo się naprawdę, że nie było
koszmarnym snem, z którego w końcu się wybudzę. Mimo to stałam niczym
otumaniona, wpatrując się w dom, w którego oknach odbijało się zachodzące
słońce.
Stałam i patrzyłam.
Na obdrapaną farbę ramy okna na piętrze, gdzie przed rokiem omsknęła mi się
noga, gdy próbowałam cichaczem wymknąć się na imprezę. Na rynny co roku na
święta ozdabiane lampkami. Na ciemnobrązowe dachówki, po których spacerował kot
sąsiadów. Na połowę domu, która była beżowa, zamiast biała jak reszta, bo nie
dokończyliśmy malować.
Gdy tak
stałam, widząc niedokończoną robotę, miałam ochotę w akcie rozpaczy pobiec do
garażu, chwycić za wiadro z farbą oraz pędzel i dokończyć to, co razem z ojcem
zaczęliśmy. Miałam ochotę na wiele rzeczy.
Miałam
ochotę na ostatni spacer po pobliskim parku, na ostatnią wizytę w szkole.
Miałam ochotę po raz ostatni nacisnąć srebrną klamkę brązowych drzwi, wejść do
przedpokoju, a potem do salonu i ujrzeć tatę, czytającego gazetę w fotelu
naprzeciw telewizora. Miałam ochotę tu zostać. Miałam ochotę krzyczeć, by
pokazać światu, że mnie boli, że cierpię. Miałam ochotę zdjąć maskę dzielnej
dziewczyny i się rozpłakać.
Jednak tego
nie zrobiłam. Nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy. Obróciłam się, spoglądając na
czarną Toyotę Celicę, która miała mnie stąd zabrać. Wywieźć z miasta, w którym
się urodziłam i w którym dorastałam. Podeszłam do samochodu, nie oglądając się
za siebie. Spostrzegłam swoje odbicie w bocznej szybie.
Moje duże brązowe
oczy były ozdobione fioletowymi sińcami zdradzającymi ile nieprzespanych nocy
miałam na koncie przez ostanie dwa tygodnie. Zdradzały nie tylko to. Pokazywały
również, ile łez wylałam w poduszkę, tak by nikt nie słyszał. Nawet
w samochodowej szybie mogłam zauważyć, jak bardzo przez ostatni czas
zbladłam i zmarniałam. Nawet moje włosy, których zazdrościły mi koleżanki
z klasy, zdawały się pozbawione woli życia, beznamiętnie opadając za barki.
Objęłam
ramiona dłońmi, zwracając przy tym twarz w kierunku dwóch kobiet rozmawiających
niedaleko. Jedna z nich – ubrana w szarą garsonkę – tłumaczyła coś,
przeszukując ogromną teczkę. Druga stała i kiwała delikatnie głową. Po chwili
odebrała plik dokumentów i pożegnawszy się z urzędniczką, spojrzała na mnie.
Włosy oraz
oczy miała w tym samym kolorze co moje, jednak jej twarz była smuklejsza, nie
tak pucołowata jak ta, którą musiałam codziennie rano oglądać w lustrze.
Spuściła wzrok, szczupłymi palcami przegrzebując papiery. Westchnęła
przeciągle, po czym zerknęła za mnie, na dom. Dom, który kiedyś, długo przed
moimi narodzinami, był także jej. Wpatrując się w budynek, podeszła do
samochodu. Otworzyła drzwi, rzucając dokumenty na tylne siedzenie. Szybkim
ruchem zdjęła z siebie modną zieloną kurtkę, odsłaniając tym samym wątłe
ramiona oraz zgrabna sylwetkę, odznaczającą się pod materiałem białej koszulki.
To był dla
mnie znak. Obeszłam auto i otworzyłam drzwiczki od strony pasażera. Gdy je za
sobą zatrzasnęłam, odruchowo, jak to miałam w zwyczaju w samochodzie ojca, włączyłam
radio. Oparłam się skronią o szybę, czekając, aż niemalże obca mi kobieta
wsiądzie do pojazdu i wywiezie mnie do Wrocławia.
Niecałe dwa
tygodnie temu mieszkałam tu, w domu, któremu tak skrupulatnie się przyglądałam,
z ojcem. Byliśmy sami, ale byliśmy szczęśliwi. Nasze szczęście runęło jak domek
z kart lub piaskowy zamek podmyty na plaży przez morskie fale, za sprawą
pijanego kierowcy, który nie zauważył mego ojca na przejściu dla pieszych.
Bardzo wiele się zmieniło w moim życiu w bardzo krótkim czasie, bo
zaledwie w parę dni.
Tragedia.
Śmierć. Przeprowadzka.
Dźwięk
odpalanego silnika zwiastował pozostawienie starego życia za sobą, opuszczenie
Gdańsk z praktycznie obcą kobietą u boku – siostrą mego ojca. Nazywała się Anna
Kalinowska i była singielką.
Z tego, co o
niej wiedziałam, nie miała dzieci, a teraz sąd przyznał jej opiekę nade mną.
Życie
potrafiło być ironiczne.
Potrafiło
dokuczyć.
Potrafiło
zadać ból.
– Spodoba ci
się we Wrocławiu, Klaro. – Głos ciotki zakłócił kojącą muzykę płynącą z
samochodowego radia.
Oburzona
zerknęłam na twarz kobiety, z którą miałam spędzić najbliższe lata mojego
życia. W niepokojący sposób mój żołądek dał o sobie znać, a w gardle
poczułam nieprzyjemną gulę, która nie pozwalała przez chwilę złapać tchu.
– Z tego, co
się zorientowałam, będziesz mieć trochę zaległości w nowej szkole. Jesteś
zdolna, poradzisz sobie. – Niekończący się potok słów, które Anna wypowiadała
bardziej do siebie niż do mnie, zaczynał irytować coraz bardziej.
– Musisz się
tak zachowywać? – spytałam bez ogródek, zwracając brązowe oczy w kierunku
ciotki.
Trzydziestoparoletnia
kobieta nie oderwała wzroku od przedniej szyby, uniosła tylko brew w pytającym
geście.
– Tak,
jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami – dopowiedziałam. – Wcale tak
nie jest i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie. Wiec zrób nam obu przysługę i
zamilcz.
Nie
odpowiedziała. Zbyła to ciszą. Wcisnęła tylko pedał gazu.
Z ulgą z
powrotem oparłam skroń o chłodną taflę szkła. Właśnie się zaczął pierwszy dzień
reszty mojego życia.
Nie wiem dlaczego, jednak motyw śmierci rodziców na początku opowiadania bardzo przykuwa moją uwagę. Sama gdy czy coś tam starałam się pisać do szuflady, czy nawet na chwilę obecną na swoim blogu zawsze "podieram się" własnie tym motywem. Chyba po prostu idealnie pasuję im od samego początku opisywanie zmian życia bohaterów.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez totalny przypadek. Szablon, bardzo przykuł moją uwagę - na tyle, że nie mogłam się powstrzymać, aby nie kliknąć "o blogu". I wtedy od razu przeszłam do prologu.
Bardzo podoba mi się zdanie - "Wcale tak nie jest i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie. Wiec zrób nam obu przysługę i zamilcz." Strasznie mnie urzekło, choć nie ma w nim nic pozytywnego.
Rozdział pierwszy czeka!
Świetne. Opis uczuć dziewczyny całkiem dał się wczuć w jej postać. Coś czuję, że nie będzie jej lekko z ciotką. Pewnie nieźle da jej w kość. Zyskujesz kolejną czytelniczkę. Postaram się doczytać resztę rozdziałów jak najszybciej, żeby być na bieżąco.
OdpowiedzUsuńZapraszam cię również do mnie, może cię zaciekawię: https://heart-of-darkness-francine.blogspot.com/
Gdzieś Ci uciekł przecinek przed "ile", potem masz powtórzenie "bardziej", kiedy Klara twierdzi, że trajkotanie jej ciotki zaczyna ją denerwować. c;
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że Twoje opowiadanie jest w polskich realiach, bo kolejnej amerykańskiej szkoły bym nie zdzierżyła. Selekcja naturalna na ich terytoriach przypiera zawsze swoisty wymiar, a ja mam już dosyć, kiedy czytam o tak wytypizowanych postaciach. ;x Poza tym lubię tematykę śmierci rodziców i nowych startów. Trochę mnie odrzuca to zachowanie Klary wobec jej ciotki. Z jednej strony potrafię wczuć się w Klarę - straciła ojca, całe życie jej się wali, ale z drugiej powinna być przynajmniej odrobinę wdzięczna wobec ciotki. Rodziny różnie się zachowują, a że mój ćwiczeniowiec w sądzie rodzinnym pracował, to niejednokrotnie nam opowiadał, jak ludzie przerzucają takie obowiązki z jednego na drugie... Przykre, ale takie realia.
Na razie wobec Klary i Anny jestem obojętna, ustosunkuje się dopiero przy następnych rozdziałach. c; Zobaczymy, jak sobie poradzi Klara we Wrocławiu. Swoją drogą ładne miasto, mam do niego relatywnie blisko~
Pozdrawiam,
Alathea
Hej, to ja :)
OdpowiedzUsuńJako, że bloga o DA wycyckałam z każdej strony, teraz biorę się za czytanie kolejnych, a to, jako że jest dość uniwersalne, idzie na pierwszy plan.
Zaczyna się dość ciekawie i intrygująco, mam nieodparte wrażenie, że bohaterka znowu przypomina Ciebie.
Wroclove <3
O, miło mi :] Tak się zastanawiałam, czy się weźmiesz za inne moje opowiadania. Dzisiaj miałam tu dodać rozdział. Miałam, bo mojemu telefonowi coś się poebao i nie zapisał pliku tekstowego z rudziałem. Ehh, nie pamiętam, kiedy się tak zirytowałam.
UsuńTo fakt, Wspomnienia z Plagi wyssałaś totalnie :D ale spoko, wszystko pod kontrolą. Jutro na warsztat idzie rozdział 28, ten z wyznaniem przez Alka, że jest synem króla ;)
Trzy Serca chyba będą totalną odmianą po lekturze high fantasy :)
No cóż, czekam na Twe zacne opinie w komentarzach, które tak uwielbiam i życzę miłej lektury :)
Hej,
OdpowiedzUsuńpoczątek ciekawy, straciła ojca, i calę życie dotychczasowe musi zostawić za sobą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
świetnie ukazane emocje towarzyszące głównej bohaterce
OdpowiedzUsuń