czwartek, 5 czerwca 2014

PROLOG



Trzask zamykanego bagażnika uświadomił mi, że to działo się naprawdę, że nie było koszmarnym snem, z którego w końcu się wybudzę. Mimo to stałam niczym otumaniona, wpatrując się w dom, w którego oknach odbijało się zachodzące słońce.
Stałam i patrzyłam. Na obdrapaną farbę ramy okna na piętrze, gdzie przed rokiem omsknęła mi się noga, gdy próbowałam cichaczem wymknąć się na imprezę. Na rynny co roku na święta ozdabiane lampkami. Na ciemnobrązowe dachówki, po których spacerował kot sąsiadów. Na połowę domu, która była beżowa, zamiast biała jak reszta, bo nie dokończyliśmy malować.
Gdy tak stałam, widząc niedokończoną robotę, miałam ochotę w akcie rozpaczy pobiec do garażu, chwycić za wiadro z farbą oraz pędzel i dokończyć to, co razem z ojcem zaczęliśmy. Miałam ochotę na wiele rzeczy.
Miałam ochotę na ostatni spacer po pobliskim parku, na ostatnią wizytę w szkole. Miałam ochotę po raz ostatni nacisnąć srebrną klamkę brązowych drzwi, wejść do przedpokoju, a potem do salonu i ujrzeć tatę, czytającego gazetę w fotelu naprzeciw telewizora. Miałam ochotę tu zostać. Miałam ochotę krzyczeć, by pokazać światu, że mnie boli, że cierpię. Miałam ochotę zdjąć maskę dzielnej dziewczyny i się rozpłakać.
Jednak tego nie zrobiłam. Nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy. Obróciłam się, spoglądając na czarną Toyotę Celicę, która miała mnie stąd zabrać. Wywieźć z miasta, w którym się urodziłam i w którym dorastałam. Podeszłam do samochodu, nie oglądając się za siebie. Spostrzegłam swoje odbicie w bocznej szybie.
Moje duże brązowe oczy były ozdobione fioletowymi sińcami zdradzającymi ile nieprzespanych nocy miałam na koncie przez ostanie dwa tygodnie. Zdradzały nie tylko to. Pokazywały również, ile łez wylałam w poduszkę, tak by nikt nie słyszał. Nawet w samochodowej szybie mogłam zauważyć, jak bardzo przez ostatni czas zbladłam i zmarniałam. Nawet moje włosy, których zazdrościły mi koleżanki z klasy, zdawały się pozbawione woli życia, beznamiętnie opadając za barki.

Objęłam ramiona dłońmi, zwracając przy tym twarz w kierunku dwóch kobiet rozmawiających niedaleko. Jedna z nich – ubrana w szarą garsonkę – tłumaczyła coś, przeszukując ogromną teczkę. Druga stała i kiwała delikatnie głową. Po chwili odebrała plik dokumentów i pożegnawszy się z urzędniczką, spojrzała na mnie.
Włosy oraz oczy miała w tym samym kolorze co moje, jednak jej twarz była smuklejsza, nie tak pucołowata jak ta, którą musiałam codziennie rano oglądać w lustrze. Spuściła wzrok, szczupłymi palcami przegrzebując papiery. Westchnęła przeciągle, po czym zerknęła za mnie, na dom. Dom, który kiedyś, długo przed moimi narodzinami, był także jej. Wpatrując się w budynek, podeszła do samochodu. Otworzyła drzwi, rzucając dokumenty na tylne siedzenie. Szybkim ruchem zdjęła z siebie modną zieloną kurtkę, odsłaniając tym samym wątłe ramiona oraz zgrabna sylwetkę, odznaczającą się pod materiałem białej koszulki.
To był dla mnie znak. Obeszłam auto i otworzyłam drzwiczki od strony pasażera. Gdy je za sobą zatrzasnęłam, odruchowo, jak to miałam w zwyczaju w samochodzie ojca, włączyłam radio. Oparłam się skronią o szybę, czekając, aż niemalże obca mi kobieta wsiądzie do pojazdu i wywiezie mnie do Wrocławia.
Niecałe dwa tygodnie temu mieszkałam tu, w domu, któremu tak skrupulatnie się przyglądałam, z ojcem. Byliśmy sami, ale byliśmy szczęśliwi. Nasze szczęście runęło jak domek z kart lub piaskowy zamek podmyty na plaży przez morskie fale, za sprawą pijanego kierowcy, który nie zauważył mego ojca na przejściu dla pieszych. Bardzo wiele się zmieniło w  moim życiu w bardzo krótkim czasie, bo zaledwie w parę dni.
Tragedia. Śmierć. Przeprowadzka.
Dźwięk odpalanego silnika zwiastował pozostawienie starego życia za sobą, opuszczenie Gdańsk z praktycznie obcą kobietą u boku – siostrą mego ojca. Nazywała się Anna Kalinowska i była singielką.
Z tego, co o niej wiedziałam, nie miała dzieci, a teraz sąd przyznał jej opiekę nade mną.
Życie potrafiło być ironiczne.
Potrafiło dokuczyć.
Potrafiło zadać ból.
– Spodoba ci się we Wrocławiu, Klaro. – Głos ciotki zakłócił kojącą muzykę płynącą z samochodowego radia.
Oburzona zerknęłam na twarz kobiety, z którą miałam spędzić najbliższe lata mojego życia. W niepokojący sposób mój żołądek dał o sobie znać, a w gardle poczułam nieprzyjemną gulę, która nie pozwalała przez chwilę złapać tchu.
– Z tego, co się zorientowałam, będziesz mieć trochę zaległości w nowej szkole. Jesteś zdolna, poradzisz sobie. – Niekończący się potok słów, które Anna wypowiadała bardziej do siebie niż do mnie, zaczynał irytować coraz bardziej.
– Musisz się tak zachowywać? – spytałam bez ogródek, zwracając brązowe oczy w kierunku ciotki.
Trzydziestoparoletnia kobieta nie oderwała wzroku od przedniej szyby, uniosła tylko brew w pytającym geście.
– Tak, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami – dopowiedziałam.  – Wcale tak nie jest i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie. Wiec zrób nam obu przysługę i zamilcz.
Nie odpowiedziała. Zbyła to ciszą. Wcisnęła tylko pedał gazu.
Z ulgą z powrotem oparłam skroń o chłodną taflę szkła. Właśnie się zaczął pierwszy dzień reszty mojego życia.

7 komentarzy:

  1. Nie wiem dlaczego, jednak motyw śmierci rodziców na początku opowiadania bardzo przykuwa moją uwagę. Sama gdy czy coś tam starałam się pisać do szuflady, czy nawet na chwilę obecną na swoim blogu zawsze "podieram się" własnie tym motywem. Chyba po prostu idealnie pasuję im od samego początku opisywanie zmian życia bohaterów.
    Trafiłam tu przez totalny przypadek. Szablon, bardzo przykuł moją uwagę - na tyle, że nie mogłam się powstrzymać, aby nie kliknąć "o blogu". I wtedy od razu przeszłam do prologu.

    Bardzo podoba mi się zdanie - "Wcale tak nie jest i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie. Wiec zrób nam obu przysługę i zamilcz." Strasznie mnie urzekło, choć nie ma w nim nic pozytywnego.
    Rozdział pierwszy czeka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Opis uczuć dziewczyny całkiem dał się wczuć w jej postać. Coś czuję, że nie będzie jej lekko z ciotką. Pewnie nieźle da jej w kość. Zyskujesz kolejną czytelniczkę. Postaram się doczytać resztę rozdziałów jak najszybciej, żeby być na bieżąco.

    Zapraszam cię również do mnie, może cię zaciekawię: https://heart-of-darkness-francine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś Ci uciekł przecinek przed "ile", potem masz powtórzenie "bardziej", kiedy Klara twierdzi, że trajkotanie jej ciotki zaczyna ją denerwować. c;

    Strasznie się cieszę, że Twoje opowiadanie jest w polskich realiach, bo kolejnej amerykańskiej szkoły bym nie zdzierżyła. Selekcja naturalna na ich terytoriach przypiera zawsze swoisty wymiar, a ja mam już dosyć, kiedy czytam o tak wytypizowanych postaciach. ;x Poza tym lubię tematykę śmierci rodziców i nowych startów. Trochę mnie odrzuca to zachowanie Klary wobec jej ciotki. Z jednej strony potrafię wczuć się w Klarę - straciła ojca, całe życie jej się wali, ale z drugiej powinna być przynajmniej odrobinę wdzięczna wobec ciotki. Rodziny różnie się zachowują, a że mój ćwiczeniowiec w sądzie rodzinnym pracował, to niejednokrotnie nam opowiadał, jak ludzie przerzucają takie obowiązki z jednego na drugie... Przykre, ale takie realia.

    Na razie wobec Klary i Anny jestem obojętna, ustosunkuje się dopiero przy następnych rozdziałach. c; Zobaczymy, jak sobie poradzi Klara we Wrocławiu. Swoją drogą ładne miasto, mam do niego relatywnie blisko~

    Pozdrawiam,
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, to ja :)
    Jako, że bloga o DA wycyckałam z każdej strony, teraz biorę się za czytanie kolejnych, a to, jako że jest dość uniwersalne, idzie na pierwszy plan.
    Zaczyna się dość ciekawie i intrygująco, mam nieodparte wrażenie, że bohaterka znowu przypomina Ciebie.
    Wroclove <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, miło mi :] Tak się zastanawiałam, czy się weźmiesz za inne moje opowiadania. Dzisiaj miałam tu dodać rozdział. Miałam, bo mojemu telefonowi coś się poebao i nie zapisał pliku tekstowego z rudziałem. Ehh, nie pamiętam, kiedy się tak zirytowałam.

      To fakt, Wspomnienia z Plagi wyssałaś totalnie :D ale spoko, wszystko pod kontrolą. Jutro na warsztat idzie rozdział 28, ten z wyznaniem przez Alka, że jest synem króla ;)

      Trzy Serca chyba będą totalną odmianą po lekturze high fantasy :)

      No cóż, czekam na Twe zacne opinie w komentarzach, które tak uwielbiam i życzę miłej lektury :)

      Usuń
  5. Hej,
    początek ciekawy, straciła ojca, i calę życie dotychczasowe musi zostawić za sobą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. świetnie ukazane emocje towarzyszące głównej bohaterce

    OdpowiedzUsuń

Proszę wyrażać się w sposób kulturalny. Za każdy komentarz dziękuję.