Gdy stałam
pośrodku korytarza mojej nowej szkoły, rozglądając się, targały mną różne
uczucia. Ogarnęło mnie przerażenie, kiedy patrzyłam na te wszystkie nowe,
roześmiane, zupełnie mi obce twarze. Czułam się zagubiona, otoczona murami nieznanego mi jeszcze budynku. Wszystko było dla
mnie nowe. Wydawało mi się jakbym dopiero co się urodziła, nie mając pojęcia
jak się zachować, co robić, gdzie iść, o co pytać.
Przez duże
okno na końcu korytarza wpadło słoneczne światło, odbijając się od
wyczyszczonych, szarych podłogowych
płytek. Zmrużyłam oczy, chcąc je ochronić przed intensywnymi promieniami.
Odwróciłam głowę, spoglądając na
beżowo-żółte ściany, przyprawiające mnie o mdłości. Z całego serca nie
cierpiałam żółtego koloru. Na szerokich parapetach obszernych korytarzowych
okien przesiadywały uczennice, zalotnie zakładając nogę na nogę, szczebiocząc
do rozmawiających z nimi chłopaków. Pokręciłam zniesmaczona głową.
Nie to żebym
była święta, po prostu mnie to irytowało. W każdej mijanej przeze mnie twarzy
widziałam potencjalnego wroga, w każdym uśmiechu litość, tak jakby wszyscy
potrafili wejść do mojej głowy i odczytać krzywdę, jaka mnie spotkała. Miałam tego dość. Mojego załamania nerwowego,
irytacji na otaczający mnie świat oraz palącej mnie od środka złości, która nie
pozwalała racjonalnie myśleć.
Zaczesałam
lewą dłonią kosmyk kasztanowych włosów za ucho, a prawą poprawiłam plecak,
który był nienaturalnie lekki. Czemu tu się dziwić? W końcu ciotka nie
pozałatwiała jeszcze wszystkich spraw związanych ze szkołą, co za tym idzie – podręczników. W taki oto sposób byłam
wyposażona tylko w jeden zeszyt oraz piórnik. Prawda była taka, że nie
powinno mnie tu być. Miałam zacząć lekcje od poniedziałku, a dzisiaj była
środa. Jednak w domu dostawałam szału. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Na
parterze, gdzie znajdował się dość duży salon oraz kuchnia i toaleta dla gości, snułam się jak cień pomiędzy
pomieszczeniami. Gdy miałam dość zapachu cynamonu panującego w domu ciotki,
wychodziłam do małego ogrodu. Ogród to i tak zbyt dużo powiedziane. Był to mały
kawałek trawy o wymianach pięć metrów na trzy otoczony białym płotem zbudowanym
z szerokich desek. Pośrodku trawnika ustawiono okrągły wiklinowy stolik, duży
przeciwsłoneczny parasol, podobny do tych, jakie się widuje w knajpkach, cztery
krzesła, pasujące do stolika i tyle. Nic więcej.
Westchnęłam,
czując kolejne już szturchnięcie w ramię. Uczniowie zdawali się mnie nie
zauważać. Zupełnie jakbym była niewidzialna. Co chwilę ktoś mnie trącał,
ignorując, nie wypowiadając głupiego „przepraszam”. Objęłam ramiona i
przygryzłam wargi.
Spojrzałam w
bok na gablotę informacyjną, w której była wywieszona lista, gdzie znajdowały
się poszczególne gabinety, pracownie oraz klasy lekcyjne. Podeszłam do niej
z zamiarem odszukania pokoju dyrektora. Przesuwałam palcem po zimnym
szkle, starając się zapamiętać jak najwięcej informacji. Sala biologiczna:
pierwsze piętro, klasa numer dwadzieścia trzy. Sala chemiczna zaraz obok, dalej
pracownia fizyczna. Całe pierwsze piętro zajmowały specjalistyczne pracownie,
dopiero od drugiego zaczynały się normalne klasy lekcyjne, każda przydzielona
osobnej grupie. Gdy moje oczy w końcu odszukały napis DYREKCJA, zobaczyłam w
szybie odbicie zmierzającego w moją stronę chłopaka.
Odwróciłam
się od gabloty, zerkając w jego kierunku. Schodził po schodach, a każdy usuwał
mu się z drogi. Był bardzo wysoki – wzrostem przewyższał większość mijanych
uczniów. Szedł lekko zgarbiony z dłońmi wpuszczonymi w kieszenie jeansowych
spodni. Grzywka czarnych włosów opadających na czoło rzucała cień na jego
twarz.
Chłopak
musiał wyczuć, że się mu przyglądałam, bo sekundę później jego spojrzenie
skrzyżowało się z moim. W jego oczach, które miały ten sam kolor co włosy,
dostrzegłam dziwny błysk. Był bardzo pewny siebie – jak dla mnie, aż nadto. Nie
wiem, czy mi się przywidziało, czy nie, ale mogłabym przysiąc, że się do mnie
uśmiechnął w momencie, gdy przechodził obok.
Ten gest,
może i wykreowany przez moją wyobraźnię, sprawił, że na moich ustach zagościł
delikatny uśmieszek. Pomyślałam, że to może nie będzie tak koszmarny dzień.
Spojrzałam
za jego oddalającą się sylwetkę, która coraz bardziej zaczęła tonąć w tłumie
uczniów. Widać moje spojrzenie miało w sobie moc, bo chłopak obejrzał się.
Zauważył, że go obserwowałam. Uśmiechnął się szczerze i uniósł dłoń. Już
miałam zrobić to samo, gdy ktoś mocno mnie potracił.
– Konrad!
Czekaj! – Blondwłosy chłopak, wyższy ode mnie, przebiegł przez korytarz niczym
burza pojawiająca się nie wiadomo skąd.
Poczułam, jak moje policzki płoną rumieńcem
wstydu, gdy zdałam siebie sprawę, iż ów czarnowłosy młodzieniec nie machał do
mnie tylko do tego pojawiającego się znikąd ucznia-widmo.
Przeklinając
na siebie w myślach, odeszłam od
gabloty, kierując się w stronę schodów. Gdy pokonałam dwa pietra, zielono-biała
strzałka z czarnym napisem poinformowała mnie, że dyrekcja była na końcu
korytarza.
Przystanęłam,
wyciągając z plecaka teczkę z dokumentami potwierdzającymi przeniesienie, gdy
nie wiadomo skąd pojawiła się grupa rozchichotanych dziewczyn. Nie zauważając mnie,
lub nie chcąc zauważyć, każda z nich potraciła mnie łokciem, ramieniem,
i gdyby mogły, nie pożałowałyby
mocnego kopnięcia z kolana.
Teczka
upadła mi na ziemię, a zawarte w niej dokumenty rozsypały po podłodze. Nie
mając innego wyboru, ukucnęłam z zamiarem pozbierania papierów. Gdy sięgałam
lewą dłonią po moje ostatnie świadectwo, przechodzący obok chłopak nadepnął mi
na rękę. Obrócił się tylko i niedbale machnął dłonią, dalej prowadząc
telefoniczną konwersację.
Załamana
siedziałam chwilę na środku korytarza, zastanawiając się, czy może być jeszcze
gorzej i wtedy, jak na zawołanie,
znajdujący się zaraz nade mną dzwonek obwieścił koniec przerwy, co spowodowało,
że na parę sekund ogłuchłam, a przez następną minutę miałam wrażenie jakby
tryliony małych dzwonów dźwięczało mi w głowie.
_____
–
Przywitajcie nową uczennicę. Nazywa się Klara Kalinowska i od dzisiaj będzie
z wami uczęszczała do klasy. Bądźcie dla niej mili. – Starannie wyuczona
formułka przeszła przez gardło podstarzałego już nauczyciela, który okazał się
moim wychowawcą.
Był to tak
przeciętny człowiek, że nawet nie zapamiętałam jego imienia. Gestem ręki
zaprosił mnie do sali lekcyjnej mieszczącej się na drugim piętrze na początku
korytarza tuż przy schodach. Wkroczyłam do klasy, zaczesując nader
rozkapryszone włosy za ucho, i wymówiłam ciche: cześć.
Gdy się
wyprostowałam, jedyne co zauważyłam, to czarne oczy wpatrzone w moją osobę
i drugie – błękitne, przyglądające się mi z obojętnością.
Od razu w
mojej głowie pojawiła się postać wysokiego młodzieńca przechodzącego obok mnie,
który był na tyle miły i się do mnie uśmiechnął, podczas gdy inni mnie
ignorowali. Chłopaka siedzącego za nim nie rozpoznałam od razu, dopiero po
chwili zrozumiałam, że to musiał być ten sam, który mnie potrącił pod gablotą.
– Proszę. –
Nauczyciel wskazał ręką w kierunku wysokiego chłopaka, którego nie miałam
przyjemności poznać. – Usiądź przed Konradem. Konrad – wychowawca zwrócił się
do niego – mam nadzieję, że oprowadzisz nową koleżankę po szkole i otoczysz
opieką.
–
Oczywiście, proszę pana.
Nie mając
wyboru, ruszyłam w kierunku wolnej
ławki pod oknem. Gdy tylko usiadłam,
poczułam, jak ktoś szturcha mnie w
lewe ramię. Niechętnie obróciłam się.
– Nie
spotkaliśmy się już kiedyś? Mam wrażenie, że cię już gdzieś widziałem –
powiedział czarnowłosy chłopak. – Tak przy okazji, nazywam się Konrad Walczak.
– Klara
Kalinowska, ale to już wiesz – odpowiedziałam. – Przed dzwonkiem na lekcje,
podczas przerwy, stałam pod gablotą informacyjną na parterze. Mijałeś mnie.
Wychyliłam
się trochę w bok, starając się zerknąć w stronę niebieskookiego.
– A ty na
mnie wpadłeś.
– Przepraszam.
Spieszyłem się – odpowiedział automatycznie uczeń widmo. – Jestem Kamil.
Dalej nie
dane było nam porozmawiać, bo nauczyciel zaczął prowadzić lekcje.
Trochę nie moje klimaty więc do treści się nie odniosę, ale z błędów, które rzuciły mi się w oczy:
OdpowiedzUsuń"Stałam pośrodku korytarza mojej nowej szkoły. Gdy tak stałam, " - powtórzenie
"irytacji na ogarniający mnie świat " - może zgrabniej by było otaczający mnie świat
"Mojego załamania nerwowego, mojej irytacji na ogarniający mnie świat oraz palącej mnie od środka złości, która nie pozwalała mi racjonalnie myśleć." - mojego, mojej, mnie, mnie, mi czyli zaimkoza zaimkozę pogania. Postaraj się część zaimków wyrzucić, na pewno się da a przy takiej ilości to razi przy czytaniu. Zaimkoza jest w całym tekście, to tylko przykładowy fragment
potracił. - literówka
"nie machał do mnie tylko, do tego " - przecinek: do mnie, tylko
"zielono biała strzałka z czarnym napisem poinformowała mnie..." - w tekście pełno jest tego typu określen-opisów okien, drzwi, koloru włosów itp, a dla fabuły i czytelnika naprawdę ne ważne jest jakiego koloru była strzałka albo czy parapet był szeroki. Nie mówię, żeby pozbyć się opisów, ale staraj się pozbywać zbędnych słów, zaśmiecających, nieistotnych dla historii
Swoją drogą nigdy nie widziałam żeby ludzie zachowywali się w szkole tak oschle w stosunku do nowej osoby, oprócz amerykańskich filmów oczywiście. Nie próbuj robić na siłę amerykańskiej szkółki, skup się na tym co zansz, czyli na polskiej :-)
Powodzenia
Motyw nowej szkoły. Strasznie przywykłam już do czytania opowiadań, gdzie szkoła zawsze jestw stylu amerykańskim. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tych szarych miejsc, wiesz? Filmy amerykańskie przedstawiają szkołę w tak fantastyczny dla mnie sposób, że jestem nią wręcz urzeczona.
OdpowiedzUsuńDwóch chłopaków i ona. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie! ;)
Podejrzewam, że gdybym była na miejscu Klary, to też wolałabym jak najszybciej zacząć chodzić do szkoły. W ten sposób po tragedii może jakoś zająć swoje myśli i nie musi rozpamiętywać tragiczne wydarzenia. Co prawda - jestem odrobinkę zdziwiona zachowaniem innych uczniów wobec niej. Popychanie na korytarzu? Jeny, w życiu mnie nikt nie popchnął intencjonalnie. Chyba ta szkoła jest jakaś pro-amerykańska, bo takie dziwy właśnie w takich klimatach się dzieją (albo Wrocław jest inny od reszty świata xd).
OdpowiedzUsuńOdrobinkę mnie dziwi to, że Klara domaga się jakiegoś zainteresowania od strony uczniów szkoły. Otóż, chodząc do liceum, gdzie sam rocznik ma około dwustu osób, niemożliwym jest to, by wszyscy wszystkich znali albo przynajmniej odróżniali. ;x Na studiach okazało się, że mam na roku chłopaka, który chodził do równoległej klasy w tym samym liceum, a nawet nie zdawałam sobie sprawy z jego istnienia, fajnie wiedzieć.
Tak czy siak - najbardziej intryguje mnie postać Konrada. Ma w sobie pewną tajemniczość. Za to Kamil jeszcze żadnego wrażenia na mnie nie zrobił. Poza tym widzę, że uwielbiasz imiona na "K". ;p Ja nadużywam tych na "A". ;x
Dyrekcja? Hm, zwykle częściej spotykałam się z sekretariatami. c;
(Na koniec nasunęła mi się myśl, po co zapamiętywała rozkład sal, skoro można było zwyczajnie zrobić zdjęcie telefonem ;d).
Pozdrawiam i życzę udanego Sylwestra!
Alathea
Heej!
OdpowiedzUsuńZmienię trochę taktykę. Zawsze zaczynam od tego, co mi się nie podoba, ale teraz zrobię na odwrót. Po pierwsze ze wszystkich blogów ten jest najładniejszy. Nie, żebym w czymkolwiek Ci ujmowała, dobrze wiesz, jak jest, po prostu jest taki elegancki i przejrzysty. Minimalizm, a jakiego dodaje uroku. Kolorystyka świetna, wszystko takie stonowane i cudowne.
Jestem ciekawa jakie będą wykreowane przez Ciebie postaci.
Co mi się rzuciło w oczy to taka sprawa (uwaga, logic mode on). Na początku Klara jest bardzo niepewna, wręcz zniechęcona. Widzi we wszystkich wrogów, przeżyła pewnego rodzaju załamanie nerwowe, a za jednym spojrzeniem nieznanego faceta uśmiecha i zmienia zdanie o całym dniu.
Tzn. no nie wiem, nie przeżyłam niczego podobnego, mogę się domyślić jak jest. Pewnie od przeprowadzki nie minęło dużo czasu, więc wszystko jest świeże, jej uczucia itd. Nowa szkoła we wszystkich (podejrzewam oprócz ekscytujących się szybko ludzi) wzbudza swego rodzaju grozę.
To, że jest popychana i ignorowana nad wyraz może być swego rodzaju odbiorem subiektywnym, z jej strony. (tak to może widzieć prawda? z uwagi na swoje uczucia troszkę to przerysowuje, i to jest spoko - bo w życiu chyba jednak aż tak nie ma).
Niemniej nie wierze, że by tak zwróciła uwagę na tego chłopaka po jednym razie - mógł przyciągnąć jej wzrok, ale że jest raczej smutna/zdołowana, nie sądzę, że w sekundę poprawiłby jej humor - choćby lekko zmienił zdanie na temat dnia. Normalny człowiek, pewnie by go olał :D
Później jakby jest wytłumaczone, że zwróciła na niego uwagę, bo się do niej uśmiechnął - trochę to jednak przeczy sobie. Bo z jednej strony wydaje się, że nie chce towarzystwa, ludzie ją irytują. Z drugiej strony jednak szuka poklasku.
To tyle! czytam dalej <3
Hej,
OdpowiedzUsuńco za ludzie, nie lubię takich, którzy myślâ, że są pempkiem świata, Konrad i Kamil wydają się dość mili...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia